Tokio, 21.01.2000 Już za momencik, już za chwileczkę... Plany
się pozmieniały. Moje zamierzenie dotarcia do Polski koleją
transsyberyjską przez Rosję okazało się niemożliwe do zrealizowania,
ponieważ zimą nie ma żadnych połączeń promowych Japonii z
Władywostokiem. Na szukanie okazji w rodzaju statku towarowego nie
miałem już cierpliwości. Tak wiec od kilku dni biegałem po całym Toki w
poszukiwaniu najtańszego biletu lotniczego. Sprawy przedstawiały się
bardzo kiepsko, bo normalny bilet kosztuje około 1000 $, których nie
posiadałem. Potem znalazłem połączenie Aeroflotem przez Moskwę za 600
$. Nie dawałem jednak za wygraną i wbrew tradycji japońskiej, której
obce jest załatwianie spraw "od ręki", wkraczałem do kolejnych biur
rożnych linii lotniczych oferujących przeloty do Europy, forsowałem
zastępy sekretarek i żądałem rozmowy z managerem. Miałem nadzieje, że
uda mi się namówić któregoś z nich na zaoferowanie mi darmowego biletu
powrotnego w zamian za uznanie tej firmy za oficjalnego sponsora
wyprawy i umieszczanie jej loga przy okazji wszelakich publikacji
związanych z wyprawą. O tej porze roku nie ma zbyt wielu turystów
pragnących odwiedzić zimową Europę i samoloty praktycznie zawsze mają
wolne miejsca. Takiego miejsca potrzebowałem. Wyglądało
to trochę dziwnie: wlatuje jakiś dziwny facet do biura, opowiada
jeszcze dziwniejsze historie o rajdzie dookoła świata, macha kilkoma
wycinkami z japońskich gazet o tym rajdzie i na koniec żąda darmowego
biletu. Wariat. Przez
pierwsze trzy dni sukcesy były mierne. Jedyne, co uzyskałem, to to, że
kilka szanujących się firm zaoferowało mi duży upust i zjechały z
cenami do 524-600 $. Ta suma w obecnej sytuacji też była dla mnie
ciężka do przeskoczenia. Załatwienie czegokolwiek więcej wyglądało
niemożliwe. Dzisiaj więc pożyczyłem pieniądze i zadzwoniłem do
Lufthansy, która oferowała najlepszą cenę 524 $. Spotkałem się jeszcze
raz z panią manager. Wszystko już było przygotowane. Bilet już na mnie
czekał. Chwile porozmawialiśmy, wymieniliśmy uprzejmości i nasze
doświadczenia z Niemiec (pani menadżer studiowała swego czasu również w
Heidelbergu). W
momencie, kiedy przyszło do płacenia, dowiedziałem się, że bilet będzie
trochę tańszy niż nasze wcześniejsze ustalenia. Na rachunku, który mi
przedstawiono do podpisania, widniała suma 245 $. Nie byłem pewien, czy
nie nastąpiła jakaś pomyłka i nie otrzymałem przypadkiem biletu na
przykład do pobliskiej Osaki. Na bilecie wszystko było jednak w
porządku: odlot 24 stycznia o 10.55 z Tokio do Frankfurtu, a potem
połączenie Frankfurt -Warszawa. Planowany przylot 18.00 tego samego
dnia. NIECH ŻYJE PANI KOBAYASHI!!! NIECH ŻYJE LUFTHANSA!!! W poniedziałek jestem więc już w Polsce. Do zobaczenia Waldek |